Hommage à Stanisław Dróżdż

Polecamy serdecznie:


Hommage à Stanisław Dróżdż to wystawa prac z kolekcji Lubelskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, w ramach cyklu Czysty Obraz realizowanego przez Galerię KONT. Jest ona hołdem dla niedawno zmarłego artysty.


otwarcie: 4 czerwca 2009 o godzinie 18.00 w Galerii KONT, Zana 11, wystawa czynna do 18 czerwca, pn. - pt. w godzinach 17.00 - 19.00, w dniach 6 i 7 czerwca (Noc Kultury) w godzinach 12.00 – 18.00, w innym terminie po telefonicznym umówieniu, tel. 605616123


Gra z samym sobą


Prace Stanisława Dróżdża są rozpoznawalne, jak żadne inne. Bywalcy galerii znają specyficzny „dukt” jego pisma. I wiedzą, że słowo „pismo” nie pojawia się w tym kontekście przypadkowo. Znaczy to, co powinno znaczyć. Słownik podaje, że „pismo to system umownych znaków, za pomocą których można utrwalić język mówiony”. Elementarną częścią mowy jest słowo, a jego graficznym, wizualnym odpowiednikiem wyraz. Dróżdż miał tę świadomość; miał świadomość tego, co i w jaki sposób mówimy. Wydaje się, że każde słowo przybierało w jego świadomości określony kształt, jedyny możliwy, niepodważalny, chociaż niepodobny do znanego, potocznego. A przecież posługiwał się formą najprostszą, taką, która nie angażuje sama sobą ani wzroku, ani innych zmysłów, ani – tym bardziej – naszego ratio. Forma jest u niego przezroczysta. Najistotniejszy jest sens. Ale przecież pojęcia, którymi się zajmował, niejako dopiero stawały się w chwili, kiedy przybierały przestrzenny kształt. To stąd, jak wiadomo, wziął się termin „pojęciokszałty”, którym artysta opatrywał swoje realizacje. Piszę „artysta”, a czuję „poeta”. I to bynajmniej nie dlatego, że Dróżdż uprawiał dyscyplinę, dla której krytycy wymyślili nazwę „poezja konkretna”. Stanisław Dróżdż był poetą, ponieważ czuł słowo. Wydaje się, że analizował je, opukiwał z każdej strony, nieomal wąchał, smakował, zanim poddał artystycznej interwencji. Interwencji – bo nie pozostawiał słowa/wyrazu w spokoju. Dokonywał na nim swoistych manipulacji, aby wskazać nieoczywistość znaczeń, wytrącić czytelnika/widza z percepcyjnych nawyków. Multiplikował słowo (Między), wydłubywał z niego pojedyncze litery, odwracał je „do góry nogami” (Alternatywa), splatał w całości i ciął na części, rozplatał na fragmenty (Antypody). Wszystkie te, i podobne, zabiegi służyły autonomizacji słowa, ale też potęgowaniu jego sensu, eksplorowaniu możliwości jego wielo-znaczności. Artysta mówił: „[…] poezja konkretna polega na wyizolowaniu, zautonomizowaniu słowa. Wyizolowaniu go z kontekstu językowego, wyizolowaniu go także z kontekstu rzeczywistości pozajęzykowej, żeby słowo jak gdyby samo w sobie i dla siebie znaczyło. W poezji konkretnej forma jest zdeterminowana treścią, a treść formą. Poezja tradycyjna opisuje obraz. Poezja konkretna pisze obrazem”. Czy jednak obrazem nie pisał chociażby Miron Białoszewski? Nie uprawiał on z pewnością „poezji tradycyjnej”. A Różewicz? Także pisze obrazem. Ekspresja „pojęciokształtów” Dróżdża, w porównaniu z ekspresją utworów obu wspomnianych poetów, jest jednak znacznie bardziej skupiona, skondensowana. Artystę interesuje zwykle słowo pojedyncze – niejako samo w sobie, ogołocone z kontekstu, czyste, bezbronne, słowo, z którego stara się wypreparować kumulację znaczeń. Nierzadko słowo jest zastąpione sylabami, literami, cyframi czy po prostu znakami graficznymi. Dróżdż tworzy w ten sposób własny, nienaturalny, ale tylko pozornie hermetyczny język. Na co dzień nie wyrzucamy z siebie pojedynczych słów czy pojedynczych sylab; kiedy jednak stajemy przed „enigmą”, którą proponuje artysta, okazuje się, że tym, co uderza już na pierwszy rzut oka, jest prostota wizualnej formy konkretnego dzieła, ścisły związek między jego kształtem i obrazowanym pojęciem, ponadto zaś – a może przede wszystkim? – oczywistość przekazu. Okazuje się bowiem, że Dróżdż odkrywa przed widzem to, co nigdy nie było zakryte; zostało jedynie skonwencjonalizowane, upośledzone przez nawyk, unieważnione przez pośpiech. Czytając jego prace, możemy poczuć się jak podczas lektury powieści czy jakiegokolwiek innego utworu literackiego, kiedy mamy wrażenie, że autor ujął w słowa to, co nam samym „chodziło po głowie”, że mówi niejako za nas. Kiedy patrzymy na takie prace, jak Między, Było, jest, będzie, Zza, Przez, nabieramy pewności, że dla wizualizacji ukrytych pod tymi słowami pojęć trudno byłoby znaleźć formę trafniejszą niż użyta przez Dróżdża. Więcej: jego propozycje wydają się jedynymi możliwymi rozwiązaniami. Precyzja i zwięzłość, wynikająca z gruntownej, wnikliwej analizy semantycznej znaku literniczo-graficznego, owocuje zresztą niezwykłą sugestywnością wszystkich bez mała realizacji artysty. Bez względu na to, czy stanowią one operacje na słowie, czy też – dla przykładu – na znakach interpunkcyjnych, jak rzecz ma się w pracy Wątpienie, niepewność, pewność. Dróżdż w ogóle często buduje swoje wypowiedzi odwołując się do opozycji. Jakby chciał wskazać na ambiwalencję znaczeń, dychotomię świata. Ale zarazem pomiędzy skrajnościami konstruuje mosty: pomiędzy „było” i „będzie” istnieje przecież jakieś „jest”. Można bodaj powiedzieć, że artystę interesuje granica wyznaczająca kierunek ruchu: „zza” musi się wyłonić c o ś, „przez” musi dać się przejść g d z i e ś. Rzeczywistość pulsuje. Kości, co prawda, zostały rzucone (Alea iacta est), ale każdy z nas może powtórzyć ten gest – na własny rachunek, na własną odpowiedzialność. Z podejmowanej przez artystę gry słowami, sylabami, drobnymi przedmiotami, jak warcaby (Warcaby) czy kości, wyłania się zatem „tekst” egzystencjalny – dający się odczytać jako gra z życiem. Biorąc w nawias, zakłócając, czy wręcz burząc, nawyki mówienia, pisania i czytania, Dróżdż wskazywał bowiem na głęboko egzystencjalne uwarunkowania i mowy, i pisma, i lektury. Pozornie bawił, ale w istocie sięgał do trzewii. Grał o los. Nie tylko własny.


Małgorzata Kitowska-Łysiak
Oficjalna strona Stanisława Dróżdza – www.drozdz.art.pl
Wystawa organizowana przez Galerię KONT (ACK UMCS) w Lublinie, we współpracy z Lubelskim Towarzystwem Zachęty Sztuk Pięknych w ramach cyklu Czysty Obraz, kurator wystawy i cyklu Zbigniew Sobczuk, współpraca organizacyjna Marta Filipiuk.