Ziolkowski & Smith



U Ziólkowskiego jak za oknem..
Dobra wiadomość dla fanów malarstwa nad kominek!Od dziś w Genewskim Centre d'Art Contemporain możecie obejrzeć nową ekspozycję młodego malarza z Zamościa (This Polish artist’s imaginative world is bursting with a
chain of references – from modern abstraction’s geometry to Street Art, to Philip Guston,
Hyeronimus Bosch and R. Crumb – and is inhabited by emotions and obsessions.)
w towarzystwie słabszej wersji naszego Mateckiego z Nowego Yorku.Tu press release dotyczący naszej wschodzącej gwiazdy –

http://www.centre.ch/media/jakub_julian_ziolkowski/PRshort_JJZ_EN.pdf



MIB



Jest wio-senny, szary dzień. Jak zwykle zabiegana: studia, praca, jakieś nie do końca usprawiedliwione zwolnienie, by zająć się sztuką. Wszystko w pośpiechu, w natłoku. Nie tak powinno wyglądać przygotowanie do obcowania z kulturą wysoką (sic!) i odbeknięcie na nią. Czasami jednak nie można inaczej.Czy wszyscy są zmęczeni? Chyba tylko ja nie nadążam. Dziś wolne, zaszywam się pod kocem i zabieram się za stare lektury : Men in Black: handbook of curatorial practice i kilka porad jak sobie radzić w polskich warunkach świata sztuki..

http://www.youtube.com/watch?v=PUhimrxosdw

http://pitchfork.com/tv/#/musicvideo/1456-buraka-som-sistema-sound-of-kuduro-fabric-records

Kamień i co


30 maja 2009 roku od godziny 16.00 w Warszawie trwać będzie Piknik z okazji odsłony muralu "Kamień i co". Malowanie muralu odbędzie się od 26 do 29 maja 2009 roku na ścianie kamienicy przy ul. Waliców 14 w Warszawie.



"Kamień i co" jest hasłem dwuznacznym, grą słów noszącą w sobie zarówno wołanie o pamięć jak i pytanie o znaczenie historycznej zabudowy przedwojennej Warszawy, istniejącej wciąż jeszcze pomiędzy współczesnymi drapaczami chmur. Odnosi się również do znaczenia czasów, gdy Warszawa była z pieczołowitością odbudowywana po wojnie. Ściana na której powstanie mural jest ścianą zewnętrzną zrujnowanej kamienicy przy ulicy Waliców 14. Kamienicy, która zapewne niebawem zniknie z mapy Warszawy.

Kamienica przy ulicy Waliców 14 zbudowana została w XIX wieku. W czasie okupacji niemieckiej była częścią getta żydowskiego. Tuż obok znajduje się zachowany fragment muru getta. Mieszkali tutaj żydowski poeta piszący po polsku Władysław Szlengel - Kronikarz Tonący, który opisywał życie w getcie żydowskim oraz znany fotograf, dziennikarz i śpiewak operowy Menachem Kipnis, który zajmował się również zbieraniem i dokumentowaniem tradycyjnej muzyki żydowskiej.

Wykonawcy: Barbara Songin, Mirosław Szczypek, Piotr Jahołkowski oraz Grzegorz Nowiński.

Na pikniku zagrają: Janusz Prusinowski Trio, Czarne Motyle oraz Miniorkiestra Klezmerska. Zaproszeni muzycy będą akompaniować podczas pikniku 30 Maja. Muzyka będzie miała charakter kameralny i akustyczny, w nawiązaniu do dawnych podwórkowych kapel warszawskich. Na zakończenie wieczoru odbędzie się finalny koncert-jam session z udziałem wszystkich zaproszonych muzyków.

neave neave neave



Wszystko na tej stronie jest niesamowite i zapewni wam rozrywkę na wiele godzin.

To wręcz interaktywny plac zabaw! Na stronie mamy kilka rożnych narzędzi :
Neave PlanetariumWszystko we flashu. Niebo. Gwiazdozbiory (brakuje niestety jakichś obrazów gwiazdozbiorów, takich jakie sa np. w Stellarium, oraz ich nazw). Wybrać można datę, godzinę obserwacji, oraz oczywiście miejsce na kuli ziemskiej :] Naprawdę bardzo ładny program; ciekawe uzupełnienie innych astronomicznych programów :-)

Neave Flash EarthAlternatywa dla Google Maps i innych VirtualEarth'o-podobnych aplikacji. Mamy tutaj kilka źródeł map do wyboru. Mapę satelitarną NASA, która wyświetla "aktualny" stan zachmurzenia (mapy aktualizowane co 24 h) więc widzimy piękne obrazy Ziemi na zywo i w kolorze ;-). Oprócz tego mamy mapy ze źródeł Micorosft Virtual Earth (z lablkami i bez), z Yahoo!.maps i Ask.com Maps. Można więc ładnie porównać jak co wygląda w rożnych aplikacjach... :] Nawigacja jest wyjątkowo przejrzysta... taka, typowo flashowa. Wyświetlana jest na bieżąco pozycja geograficzna obserwowaneg terenu, co moze byc całkiem przydatne ;-). Jak wszędzie możemy wyszukać daną lokalizację, pobrać permalink do danego miejsca i sposobu wyświetlania. Mozemy, tak jak w Planetarium, wyswietlic całą mapę w trybie fullscreen... oraz bardzo ladnie poruszać różą kompasu... :-)
Neave Anaglyph - świetne narzędzie... proste, ale skuteczne.. służące do... rysowania w trójwymiarze. do narysowania trójwymiarowego rysunku wystarczy tylko myszka. "trójwymiarową kartkę" można obracać i dzieki temu powstaje swietny efekt przestrzenności. Do obserwowania trojwymiaru nalezy nałozyć okulary 3D (czerwono-niebieskie szkła). Piorunujące! :D
Neave Bounce - skaczące kulki...ba! skaczące do rytmu...wystarczy klasnąć do mikrofonu, a kulki podskoczą... włączyć odtwarzacz ze swoimi ulubionymi kawałkami a kulki skakać bedą w rytm twojej muzyki ;-)
Neave Imagination Świetny pokaz, który tworzymy sami, ruszając kursorem myszki... Relaksujące ;-) I naprawdę bardzo ładne!
Neave Fractal Pasjonująca podróż w głąb matematycznego świata grafiki :]


http://www.neave.com/television/


Shoot

Uprzedziłem nie nazbyt interesującą składajacą sie głównie z cytatów i poetyckich metafor wypowiedź Banasiaka na temat trwającej ekspozycji Piotrka Janasa, co było zresztą do przewidzenia..Kuba musiał napisać o tej wystawie . Język którym się posługuje pozostawia dużo do życzenia - widzisz tekst podpisany K.B. i wiesz, co usłyszysz. Docierają do Ciebie dźwięki, nie patrzysz w stronę skąd słyszysz mowę, ale wiesz, kto się wypowiada, a najgorsze, że znowu usłyszysz to, co już znasz na pamięć.

"Janas to artysta ekstraordynaryjny także w wymiarze instytucjonalnym. Funkcjonuje na obrzeżach sceny artystycznej (w najmroczniejszych jej rejonach, najczarniejszych zakamarkach) (...) Czasem - niezwykle rzadko - wyziera na powierzchnię (gdy gwiazdy ustawią się we właściwym porządku). W konsekwencji krytyka o nim zapomniała, a gdy na moment się wyłania, nie bardzo wie, co z nim począć - i najczęściej nie czyni nic. To dlatego najlepiej mówić o freudowskim wyparciu - prac Janasa nie znajdziemy w Nowych zjawiskach w sztuce polskiej po 2000, książce, która siłą rzeczy zarysowała kanon ostatniej dziesięciolatki polskiej sztuki („pozostaje również nadzieja, że gdy wyczerpią się zjawiska fałszywe, te prawdziwe ukażą się w końcu"). I nic dziwnego, bo nie znajdziemy tam bodaj ani jednego artysty, dla którego własna wyobraźnia jest ważniejsza niż tzw. „zwykłe życie"."

Ten zabawny fragment pozostawię bez komentarza (az się prosi o dosadną ripostę na taką cynę..) i przejdę do innego artysty związanego z Fundacją Gallery Foxal a kontynującego nasz przewodni temat - polski performance.. Jeśli przeoczyliście ten wywiad, warto zapoznać się z tekstem..W koncu o Bodzianowskim rzadko w polskiej prasie przeczytać możemy , a artysta jakby funkcjonuje na obrzeżach sceny artystycznej (w najmroczniejszych jej rejonach, najczarniejszych zakamarkach) niczym Cthulhu, Wielki Przedwieczny drzemiący na dnie Pacyfiku pod kamienną kryptą zatopionego miasta R'lyeh. Czasem - niezwykle rzadko - wyziera na powierzchnię (gdy gwiazdy ustawią się we właściwym porządku). W konsekwencji krytyka o nim zapomniała, a gdy na moment się wyłania, nie bardzo wie, co z nim począć - i najczęściej nie czyni nic. To dlatego najlepiej mówić o freudowskim wyparciu prac Cezarego..

miłej lektury





PLEASE USE STAIRS

Adam Szymczyk: Dear Cezary, Flash Art wanted me to ask you a couple of questions with the intention of publishing an interview. Would you be willing to answer them?

Cezary Bodzianowski: Shoot.

AS: What are you looking for under the stairs? Or, if you mind me putting it like
that, I’ll ask differently: you often hide yourself in your works, literally. What are
you trying to hide?

CB: I saw wooden spiral stairs and that made me think of my DNA helix. I decided to
improve myself a bit. I don’t feel like I have to hide myself behind this or another façade. Everything is an illusion and pure mirage.

Let It Be, 2007. Photograph, dimensions variable.
Courtesy the artist. Photo: Monika Chojnicka.


AS: It was said that you once kept a closed lid on the number of photographs and videos documenting your actions. Are the actions more important to you than the documentation, or are these two different worlds?

CB: Yesterday they said nothing remained of my actions, today they say “there’s
Cezary” of the videos and the pictures, and tomorrow they’ll say that the pictures and
videos are all that has remained of me.

AS: How important is the public’s presence for you, their comments and
reactions, the so-called audience participation?

CB: I am present during my actions; people, buildings, trees are present during
my actions. I sometimes disappear, the rest remains.

AS: Let’s go back in time. What are your memories of the Warsaw Academy?

CB: The Warsaw Academy was something! As they say, it’s where everything began:
there were three of us, then four, then three again, and in the end, there were two.
Completely unhindered studying of art’s secrets: until 4 p.m., painting on a set topic;
after 4 p.m., the Studio. Marek Konieczny, night-long discussions; work, work, work.
You wanted to live, wanted to drink from this source as much as you could. Then it
all came to an end. Our professor was expelled from the Academy for depraving
the students (very much like Socrates). And us? Each of us went in his or her own
direction. What remained was the dream.


AS: What caused you to move and how do you remember Antwerp?


CB: What caused me? I didn’t want to stay in Warsaw after all that. I was afraid I’d be
forced to deny everything I had learned. And Monika Chojnicka, my wife, was already in Antwerp. She was the witness of hundreds of events in various places and various circumstances. She also documents all my actions. And in Antwerp: René Magritte, Paul Delvaux, Marcel Broodthaers. It was a beautiful change: out of the frying pan into
ecstatic fire. The system was similar: until 4 p.m., painting on a set topic, after 4 p.m.,
working in our mini-studio in the miniapartment in the loft of the house on Winkelstraat. A lot of objects, performances, videos, photographs — on and on,
for four years. Very tough, but wonderful.

AS: What happened with the works you made there?

CB: I made plenty. But because it was impossible for me to take them all with me,
I decided to leave the bulk with the landlord. I promised him I’d come the next year and collect everything. The next year it turned out there was nothing to collect. There had been a flood in Antwerp and the basements had been flooded. I guess all my works had gone with the flood! My only consolation is that these works were photographed, that a lot of photographic and video documentation of my work from that period has survived.

AS: I’m sitting with Elena Filipovic, we’ve been talking about you, and she proposes a
question about time: time seems an important aspect of your work. You are known to lock people away in an office and walk away. Or you read Kafka’s Castle to them, disrupting their regular workday routine. Do you prefer to give time or take it away?


CB: Even if I take time away from someone, I think I give it back twofold. By sharing this time, I transform it into another value. Just as movement produces heat. Time is an important component, actually an indispensable one, of living and dying. Still, I often work outside time and I find this space very interesting.


AS: A (supplementary) question about space. The perspective of an apartment, a
city. How do you feel in open spaces? Are you an urban artist?


CB: A similar case here. Just as space defines precisely every detail and
movement that is countable and finite, so you can find a negative of space — an area
that keeps expanding, like the universe. This area, trying to find it, is what fascinates
me.


AS: I’d like to return to the question about photographs. Is photography depriving
you of your daily bread? What I mean is that the photograph is an object and it
attracts attention, which means that less attention is perhaps focused on you…

CB: I don’t think photography will deprive me of my daily bread, just like objects and
videos haven’t. The difference is that I’ve never shown photographs before. No, photography won’t deprive me of my daily bread — on the contrary, like videos and
objects, it can only give it to me.


AS: What were you doing when, for a recent art fair, you set yourself up in a hotel
near a lake while your gallery was at the fair waiting to receive a daily parcel with
Polaroids from you?


CB: Montreaux was a nice place, which the pictures show. What was I doing?
Boredom, emptiness. Nothing, almost nothing, boredom, emptiness, and an
insipid and sleepy view of the lake and mountains from the window.


AS: What artistic strategies do you esteem (a question about your masters)?


CB: One artist I certainly hold in high esteem is Sofonisba Anguissola, the
Renaissance woman painter. Her determination and courage are a powerful driving
force in my work.

Clockwise, from top: Magneto, 2008. Performance.
Courtesy Foksal Gallery Foundation, Warsaw and
Zero..., Milan; Maitre d’hotel de Ville, 2007. Performance (in collaboration with the Institut Polonais, Paris). Courtesy Foksal Gallery Foundation, Warsaw; One-Way Ticket, 2007. Photograph, dimensions variable. Courtesy the artist. All photos: Monika Chojnicka.


AS: Elena wonders when a performance begins and when it ends for you. Is it
necessary that others witness it for it to be a ‘performance’? (If a tree falls in
the forest and no one sees it, has it really fallen?)


CB: I’m not sure myself. The performance is probably a sequence of events involving
my physical or mental activity. These events trigger one another off, like a domino effect, and I become another link, or I make the first move, and the rest happens by itself, like the poles in Zorba the Greek. The poles have fallen, everyone saw them falling, and yet no one believes it was for real because it’s a movie, it’s fiction.

AS: How do you visualize Berlin?

CB: I don’t have to visualize it because I’ve been there, I’ve seen it, and one day I’ll certainly do something with it — but what? Let it remain my secret for the time being.

AS: Did you ever visit the former GDR?

CB: Never, but I know from Monika that leather shoes and jelly bears were
something.

AS: What about West Germany?

CB:Yes, I’ve been to West Germany once. I didn’t spend much time in Berlin, but if
you mean the so-called inspiring memories, I still remember the story of Monika’s New Year’s Eve party shortly after the Wall came down and how, the following morning, with her closest friend, they found a Christmas tree on the street, and my wife, always getting soppy about things that are sad, abandoned and uprooted, decided they were taking it with them, so they carried the over two-metertall, still-green tree to the bridge and threw it into the Spree so that it was “free and sailed where the waves would take it.”


AS: How will you go about thinking about your contribution to the 5th Berlin
Biennial?

CB: Berlin is a changing city, every time it’s different, new buildings, new things to
see, I walk around and look for inspiration. My strategy, then, is very similar to the
strategy of the city of Berlin. I will prepare some actions or create situations in the city
and in the garden at Kunst-Werke, and the documentation of these actions might be on view as part of the 5th Berlin Biennial. But I am also preparing and thinking about a
sculpture, which I will try to realize at the outdoor venue of the Biennial. I will bring
things from Poland and integrate them into the sculpture.


Cezary Bodzianowski was born in 1968 in Lodz, Poland, where he lives and works.

Selected solo shows: 2007: Zero..., Milan. 2006: Sorcha Dallas, Glasgow; Giti Nourbakhsch, Berlin; Broadway 1602 Gallery, New York. 2005: Kölnischer
Kunstverein, Cologne.
Selected group shows: 2008: 5th Berlin Biennial; “J’ai perdu la fin,” Städtisches Museum Abteiberg, Germany; 2007: “The World as A Stage,” Tate Modern, London; “Numbers and Dates,” White Light, Düsseldorf; “Il Teatro della Vita,” Galleria Civica di
Arte Contemporanea, Trento, Italy. 2006: “The Exotic Journey Ends,” Foksal Gallery Foundation, Warsaw; “Polish Painting of the 21st Century,” Zacheta, Warsaw. 2005: “B Sharp,” Haubrokshows, Berlin; “Branch,” Foksal Gallery Foundation, Warsaw; “Zum
Wieder Gedächtnis,” Neue Kunsthalle St. Gallen; “At The Very Centre of Attention,” Center for Contemporary Art, Zamek Ujazdowski, Warsaw; “Sfery de la Lux,” Foksal Gallery Foundation, Warsaw. 2004: “Micro-changes in the density of the Atmosphere,”
Museum of Art, Lódz; “My First Time,” GCK, Ruda Slaska, Poland/Foksal Gallery Foundation, Warsaw; “uGier jasny,” Zderzak Gallery, Kraków; “Auto,” BWA Gallery, Zielona Góra; “Group show,” Emily Tsingou, London. 2003: “Odeon,” Centrum Sztuki
Performances, Lublin, Poland; “O obrotach,” ON Gallery, Poznan; “The Flying Dutchman,” Upper- Silesia Culture Center, Katowice, Poland; “I have always stood in the shadow of the movies/Hidden in a Daylight,” Foksal Gallery Foundation, Cieszyn,
Poland; “Spojrzenia,” Zacheta National Gallery, Warsaw. 2002: “Hobby,” Natural History Museum, Lódz; “Partnership of cities, brotherhood of blood,” Manhattan Gallery, Lódz; “Histories without end,” Salzburger Kunstverein; “Esy floresy,” Museum of Art, Lódz; “Lotos,” Foksal Gallery Foundation, Warsaw; “Fishing Project,” Kunstlerhausbetanien, Berlin; “Victoria,” Skuc Gallery, Ljubljana. 2001: 1st Tirana
Biennale; “Ausgeträumt...,” Wiener Secession, Vienna; “Painters’ Competition,” Bielska BWA Gallery, Bielsko Biala, Poland; “Walk Till the End of World with Walser,” Foksal Gallery Foundation, Warsaw.

Lubię dezorientację

Nie wiem , może być że w ogóle zbyt wiele wymagam i oczekuję od malarstwa. Podobnie jak z seksem człowiek spodziewał się bardzo dużo a potem rzeczywistość nie dorównuje jego wyobrażeniom. Podobne wrażenie odnoszę po wystawie Piotra Janasa.

Pamiętam jeszcze jego poprzednią wystawę "Przygody " we Fundacji . Wtedy mogłem śmiało powiedzieć –to co widzimy przed sobą jest jak gdyby do ostatka nieprzeniesione do zmysłu wzroku lecz zatrzymane w połowie widzenia. Wtedy nie było jeszcze kontekstu „zmęczenia rzeczywistością „ i wynikającego zeń mojego zniesmaczenia podobnymi działaniami młodszych Janasowi (T. Borowski, P. Śliwiński, P. Dunal, czy teraz u Fibaka M.Chojecki...). Co z tego wynika - "Przygody" zapadły w pamięci pozytywnie, jako ciekawa próba wejścia do środka żywej tkanki malarstwa, malarstwa nad którego kondycją historyczną wieko trumny niechybnie się domyka. Tamta wystawa nie babrała się w polskim i nie tylko klimacie posurrealistycznym i to jej robiło bardzo dobre zaplecze.Teraz to samo malarstwo chcąc nie chcąc widzimy w innym świetle ,a autora określa się nawet jako ojca „zmęczonych” .




Kosmiczne ambicje tych że wspomnianych wyżej artystów jeszcze w powijakach ( klucz- Rynek ?) zbliżają się niebezpiecznie do sfery nadużyć estetycznych, do poczynań manierystów i tanich stylizatorów.. Ale oni od tego wcale nie próbują uciec, jak mniemam to ich usprawiedliwienie - czas post-post-post-modernizmu (choć sami nie wiedzą co taki termin miał by zasadniczo definiować; niski poziom , miernotę i dyletanctwo ?!)

Anything goes..anything goes.. Czego oczekują od siebie i od malarstwa skoro po takie trudne medium sięgają? Właśnie na to pytanie nie umieją udzielić mi (i prawdopodobnie sobie) odpowiedzi. Ubrani we wszystkie wdzianka mieszkańców historii sztuki myślą i umożliwiają pomyślenie wszystkiego co da się pomyśleć – lecz sami nie są jeszcze gotowi do istnienia..




Aktualna wypowiedź Janasa przypomina palimpsest w którym poszczególne warstwy nie skrywają się jedne pod drugim lecz wszystkie równocześnie dążą do wyjścia na powierzchnie tekstu przenikając się mącąc i zagłuszając wzajemnie. To przeszkadza. I oto paradoks ekonomi językowej : im większe naładowanie przekazu znaczeniami tym wyższy stopień nieokreśloności. I wydaje się, że w tej nieokreśloności autor „Zet źet żet” tonie. Obrazy fizycznie są słabsze od tych z poprzedniej solówki , mają w sobie mniej wigoru ,nie elektryzują , nie przyciągają swoją intensywnością, ale dzięki Bogu lepsze są od zalewu wyżej wspomnianą falą taniej powtórki z historii sztuki. Zestawiać koniec końców mogę ze sobą obrazy Janasa, Ziółkowskiego, Kowalskiego , Jeschke czy Waliszewskiej dalej poza ten wąski krąg nie ośmielił bym się wyjść.. A jeśli już szukać mam takiego ducha, takie j poetyki wolę sięgnąć po znikome obrazki Rosenstein jeśli na polskim gruncie zostajemy, znajdę coś dla siebie u Bunscha, Judyty Sobel czy Mariana Szulca. Stajuda też nie jest w pogardzie , trzeba tylko wiedzieć gdzie ucho przyłożyć..






W dawnych czasach rozstrzygnięcia ontologiczne były zazwyczaj przez Czas dawane- dawane w konwecjach. Dziś jednak wielu artystów poruszając odważnie współczesne tematy nieświadomie posługuje się rozstrzygnięciami dawnymi i dawanymi – dawanymi w dawnych konwecjach. Na banała zakrawa iż świat współczesnego artysty wypadł z posad. Współczesny artysta wizualny działa poza konwecjami , naturą sytuacji obecnej jest taka konieczność. Artysta taki szczególnie jeśli mówimy o malarzu ,gdzie najzwyczajniej w świecie obraz na płótnie przestał rzeczywistość reprezentować, stwarza tylko dla siebie swoją sztukę. Słowa te znaczą tyle, że każdy artysta dla siebie i tylko na potrzebę własnego dzieła ontologicznie rozstrzyga świat . A każdy inaczej świat rozstrzyga . I tak jest dobrze. Powtarzam : nie świat swej sztuki tylko świat jako Byt , jako sumę bytów. To samodzielne rozstrzygnięcie przesądza o wartości pracy. Janas mimo nierówności ten swój świat umie już rostrzygać, wie co robi. Pozostaje zapytać - co dalej z tą wiedzą zrobi ?





Piotr Janas to artysta który nie żyje w świecie ale też i nie przebywa na wyżynach niebios-artysta taki jak on zapisuje jak sejsmograf to wszystko co go potrąciło. Zapisuje w języku i tak powstaje wypadkowa tych wstrząsów. Ma dobry słuch i zapisuje wiernie i wiednie (tzn,wyraża pragnienia „zbiorowe”, oczywiście proszę mnie dobrze zrozumieć) Jego język staje się negatywem naszego pozytywu. Wystarczy dobrze przeczytać negatyw, żeby poznać pozytyw. Wystarczy zrozumieć to co wklęsłe żeby zobaczyć wypukłe. Mimo całej otoczki interpretacji surreaizującej nadal malarstwo Janasa ( bez niewdzięcznej kalki „zmęczonych rzeczywistością”, kalki co raczej utrudnia recepcję niż ułatwia i systematyzuje ) postrzegam jako nie mającego swego świata. Jego światem nie jest historyczny kierunek sztuki, nie dam sobie łatwo dać wmówić takiego spłaszczenia tych obrazów. Janas na zastany świat nie przystał. Czy dlatego że świata nie znalazł, czy dlatego że eksperymentując zgubił swój świat ? ( bo sa czasy kiedy staje się to możliwe) – więc jeśli nie ma swego świata to znaczy tylko, że swój świat odracza, że sytuuje go w przyszłości. Przyszłość jest jedyną wyobrażalną transcendencją świata , którego się nie znalazło lub który się zgubiło. W tym widzę siłę jego malarskich prób i jego, mimo niezgrabnego poziomu Zet źet żet, potencjał..






Janasa pretensje do malarstwa

Jutro foto-relacja z wystawy Janasa w FGF

oraz drobna refleksja na temat tego typu malarstwa.



Piotr Janas zet, ziet, żet.


„Ostatnie obrazy Piotra Janasa tchną nienawiścią do samego medium (olej na płótnie) jak i przedmiotu przedstawienia (flaki, graty, pretensje). Powierzchnia obrazu to dla Janasa blat stołu operacyjnego, a każde kolejne płótno to zapis chirurgicznej porażki. Przypadek Janasa to przypadek artysty, który podjął wiele lat temu desperacko wątki nadrealistyczne, stracone i przegniłe w polskim malarstwie. Zaczynając od końca po wielu latach pokonał dystans od żet do zet błądząc w krainie obrazów wypartych i nieświadomych z pędzlem w ręku.”


Piotr Janas urodził się w 1970 roku, mieszka i pracuje Warszawie. Wystawiał indywidualnie w Warszawie, Berlinie, San Francisco i Nowym Jorku. W 2003 roku brał udział w 50tym Międzynarodowym Biennale w Wenecji, a w 2006 roku w wystawie Malarstwo Polskie XXI wieku w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta.

wystawa trwa do 12 czerwca 2009 / poniedziałek-piątek 12.00-17.00


Fundacja Galerii Foksal
Górskiego 1A, Warszawa
+ 48 22 826 50 81 /
fgf.com.pl

Trauma – Transgresja – Transcendencja



Ciekaw jestem jak długo ten kryzys potrwa ?
Może to naturalna selekcja której od jakiegoś czasu potrzebował rynek i wynikające z niego strategie promocji artystów ? Może nadszedł czas kiedy licznik sam się wyzeruje i nadmiar pseudoartystycznych bełkotliwych i dyletanckich knotów zje swój własny ogon (co wtedy pozostanie?)? Być może to początek wielkiego przełomu i to co było i jest już nigdy takie same nie będzie…
Tak czy owak miejmy nadzieję, że kryzys potrwa wystarczająco długo żeby wykosić tych, którzy, nie posiadają zaplecza intelektualno-ideowego, przynajmniej na naszym gruncie krajowym odrobiny pokory i krztyny talentu. Niech kryzys trwa ile wlezie, tak sobie myślę nad lekturą sterty zaproszeń galeryjnych z całego kraju, nam postronnym obserwatorom wyjdzie to tylko na zdrowie a może i przy okazji uleczy co poniektóre zbłądzone dusze młodych absolwentów Asp’ów i uratuje ich życie przed mamiącą iluzją sławy, pieniądzy i Bóg wie czego jeszcze..






Dezintegracja to proces zachodzący w sztuce bez końca. Jaka zatem rola sztuki w obecnych warunkach? Uwarunkowania społeczne są tak krytyczne w tej chwili, iż zadaniem artysty jest uwypuklenie tych konfliktów wobec widza czy odbiorcy, oraz znalezienie odpowiedniego języka aby o tych konfliktach ( nie tylko zewnętrznych ) świadczyć. Żyjemy w bardzo intensywnym momencie.


Nasza rada dla galerników, wszelkiej maści kuratorów i kolekcjonerów ;-) : położyć szczególny nacisk na pokazywanie młodej, prowokacyjnej sztuki, włącznie z artystami po trzydziestce , którzy stworzyli pokaźny zestaw prac, nawet jeśli ich „kariera” artystyczna nie jest zbyt długa. To dobry czas na koncentrację, obdarzenie zasłużonym zaufaniem cierpliwości.






performance grupy „Sen VooDoo”,
„Antypody umysłu. Trauma – Transgresja – Transcendencja” łódzka Galeria Manhattan,
październik-listopad 2008

foto : P.Sulej

Dzieła sztuki najlepsze na kryzys?


Rynek dzieł sztuki w Stanach Zjednoczonych cieszy się coraz większym zainteresowaniem. W trudnych czasach, to w nim upatrywana jest bezpieczna i pewna inwestycja. Wielu kupujących szuka dobrych okazji po ostatnich obniżkach.

Licytacje Sale aukcyjne Chrisite's w Rockefeller Center pełne są kupujących. W Nowym Jorku dom aukcyjny Christie's sprzedał w ubiegłą środę dzieła sztuki powojennej i współczesnej za 93,7 mln dol., podczas gdy wcześniejsze szacunki wahały się między 71,5 a 104,5 mln dol. Wynik przyćmił o dzień wcześniejszą aukcję w Sotheby's, na której osiągnięto przychód 47 mln dol.
Oczywiście nie oznacza to, że rynek sztuki ozdrowiał z dnia na dzień.

Podobna aukcja w Christie's przeprowadzona wiosną ubiegłego roku przyniosła 348 mln dol. przy porównywalnej liczbie wystawionych dzieł. Pokazuje to, jak bardzo musiały spaść ceny, aby kolekcjonerzy wrócili na rynek. Jednak zatłoczona sala aukcyjna Chrisite's w Rockefeller Center na nowo rozpaliła optymizm w świecie sztuki. Wynika to po części z faktu, że marszandzi byli zmuszeni licytować prace własnych artystów, a polujący na okazje chcieli zdobyć kilka prac po minimalnych cenach, które jednak w niektórych przypadkach znacznie wzrosły podczas licytacji.
Bogaci miłośnicy sztuki bez dłuższego wahania zaczynają znów wydawać na upatrzony obraz nawet milion dolarów. Granicę tę podczas ubiegłotygodniowej aukcji przekroczyło 30 proc. eksponatów - choć zaledwie cztery poszły za więcej niż 5 mln dol. wobec 18 mln dol. rok temu. Umiarkowane wyniki aukcji w Sotheby's zaniepokoiły specjalistów z Christie's, którzy przez cały dzień przekonywali sprzedających, aby obniżyli ceny wyjściowe. Ostatecznie okazało się, że Christie's nie musiało się martwić, ponieważ związało losy aukcji ze słynną kolekcją Betty Freeman z Los Angeles. Freeman opiekowała się we wstępnym okresie ich działalności takimi artystami jak David Hockney czy Sam Francis, a pakiet 19 należących do niej prac przyniósł 31,6 mln dol.

Przynajmniej trzy osoby walczyły o najcenniejszy obraz z kolekcji Freeman, namalowaną w 1966 roku przez Hockneya panoramę patio, zatytułowaną "Beverly Hills Houswife". Liczący 12 stóp obraz wyceniano na 6 do 10 milionów dolarów; przez telefon wylicytowano go za 7,9 mln dol., co stanowi aukcyjny rekord w przypadku tego artysty. Szacunki Christie's nie uwzględniają dodatkowej opłaty dla kupujących, która wynosi 25 proc. od pierwszych 50.000 dol., 20 proc. do 1 miliona dolarów i 12 proc. powyżej tej kwoty. Opłata jest zawarta w cenie sprzedaży.
Inne prace wystawione na aukcji także sprzedały się dobrze. Słoneczny obraz Richarda Diebenkorna z 1979 r., zatytułowany "Ocean Park N. 117" wylicytowano przez telefon za 6,5 mln dol., czyli powyżej szacunków, które mówiły o 6 milionach dolarów. Dwóch oferentów stoczyło walkę o utrzymany w niebiesko-czarnej tonacji portret kobiety pędzla Jeana-Michela Basquiata. Ostatecznie poszedł za nieco ponad 5 mln dol., ale pierwotnie wyceniano go na 5,8 mln dol. razem z opłatami.

Rosjanie wciąż najwyraźniej gustują w pracach kanadyjskiego malarza Petera Doiga. Jego obraz rybaków w łodzi o zmierzchu, zatytułowany "Nocny połów", został sprzedany rosyjskojęzycznemu specjaliście z Gagosian Gallery za 4,6 miliona dolarów, czyli powyżej wstępnych szacunków, które mówiły najwyżej o 4 mln dol. Doig stał się symbolem boomu w świecie sztuki, który osiągnął swój szczyt w 2007 roku, kiedy Sotheby's sprzedało jego "Białe canoe" za 11,2 mln dol., czyli za pięć razy więcej niż pierwotnie szacowano.
W sumie Christie's znalazło nabywców na 91 proc. z 54 wystawianych prac i osiągnęło 94 procent zakładanego planu sprzedaży. Około 69 proc. zwycięzców licytacji pochodziło z Ameryki, 27 proc. było Europejczykami, a dwa procent Azjatami. Przez całą serię wiosennych aukcji unikający ryzyka kolekcjonerzy szukali klasycznych prac artystów, którzy już zapewnili sobie miejsce w historii, takich jak Willema de Kooning.

Przynajmniej pięć osób licytowało jego portret kobiety z wyłupiastymi oczami z 1953 roku. Ostatecznie wygrała złożona przez telefon oferta opiewająca na 3,6 miliona dolarów, czyli dwa razy więcej niż szacowano. Dla odmiany jedynie dwie osoby były zainteresowane tęczowym dyptykiem Damiena Hirsta zatytułowanym "Joy, Joy" z 1993 r., który ostatecznie znalazł nabywcę za 350.000 dol., czyli w dolnej granicy oczekiwań.


Kelly Crow
The Wall Street Journal
foto: DAMIEN HIRST
Beautiful Bleeding Wound Over the Materialism of Money Painting,
2005
Household gloss paint and credit card on canvas
60 x 84 inches (152.4 x 213.4 cm)

"W środku oka sztuki"









plansze / modele : Jerzy Ludwiński "Sztuka "POZA" (1980)

Skoro w temacie Galerii Działań jesteśmy i od komentowania działalności Galerii Działań postanowiliśmy zacząć swą obecność, warto przypomnieć ciekawą incjatywę z początku roku 2001 poświęconą i dedykowaną pamięci wybitnego teoretyka i krytyka sztuki Jerzego Ludwińskiego.



Jeśli nie czytaliście jeszcze "Epoki błękitu" najwyzszy czas nadrobić stracony czas !



"Zaproszenie do tego projektu zawierało tylko jedno określenie: "W środku oka sztuki" oraz sugestię by za pomocą internetu przesłać na adres galerii działań jeden rysunek. Wyglądało to jak niedokończony komunikat prowokujący pytania, które trzeba było sformułować samemu. Najwięcej zależało właśnie od pytań, jakie postawią sobie zaproszeni artyści. Czym jest dla nich oko sztuki, co jest w jego centrum? Jak lokują sztukę we współczesnej rzeczywistości i w swoim życiu? Czy patrzą przez sztukę, czy ją obserwują?

Przez charakterystyczną dla naszej epoki różnorodność form współczesnej sztuki, przez odmienne jej nurty, przenikające się w wielu wymiarach i wirujące na różnych orbitach przebijały pytania o odnalezione oka tego cyklonu - punkty widzenia prowadzące do własnych postaw artystów. Punkty skupienia uwagi.

Nadesłane przez 88 autorów z 26 krajów prace, różniące się formalnie, mentalnie i emocjonalnie, stworzyły łącznie wielopłaszczyznową strukturę podobną do wielojęzycznej metropolii, gdzie możliwe są niezliczone i nieprzewidywalne kombinacje spotkań. Nie ma natomiast w tej metropolii władzy centralnej, bo w jej strukturze centra wyznaczane są przez liczne i niezhierarchizowane oczy sztuki. Poznając elementy tego miasta warto jednocześnie przywoływać w wyobraźni całość, której są składnikami.

Autorem określenia "W środku oka sztuki" jest Jerzy Ludwiński, oryginalny teoretyk i przenikliwy krytyk sztuki współczesnej zmarły w grudniu 2000 roku. Ludwiński zaproponował to określenie jako tytuł swojego odczytu w galerii działań 23 października 1998, było to jedno z ostatnich publicznych wystąpień tej wybitnej osobowości. Kilka rozmów z Nim miało istotny wpływ na narodziny idei projektu "W środku oka sztuki", w którym pozwolił wykorzystać ten tytuł.

Dedykujemy nasz projekt Jego pamięci.

Grzegorz Borkowski "

Galeria Działań -INTERAKCJE 2009


























































performance-Johanna Householder

XI edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Akcji "Interakcje" w warszawskiej Galerii Działań. Zapraszamy serdecznie do Piotrkowa Trybunalskiego już tylko do jutra (11-15.05.2009) !

foto:P.Sulej

Spór o istnienie sztuki


Dobry początek







Na dobry początek fotorelacja z tegorocznego rozpoczęcia XI edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Akcji "Interakcje" w warszawskiej Galerii Działań.Oczywiście zapraszamy serdecznie do Piotrkowa Trybunalskiego (11-15.05.2009) !


Po raz pierwszy idea festiwalu ”Interakcje” pojawiła się w 1998 roku; w maju 1999 roku ujrzał światło dzienne pierwszy Międzynarodowy Festiwal Sztuki Akcji „Interakcje”. Festiwal zazwyczaj zaczyna się w Warszawie, gdzie przylatują zagraniczni uczestnicy, kilku z nich prezentowanych jest w Galerii Działań prowadzonej przez znanego, multimedialnego artystę i organizatora festiwali Freda Ojdę. Właściwym miejscem Festiwalu jest Piotrków Trybunalski, dokąd udają się wszyscy zaproszeni artyści. W ciągu 9 lat w festiwalu wzięło udział wielu artystów z ponad 20 krajów świata z Europy, Ameryki, Azji, Australii, Nowej Zelandii. Wystąpili artyści z Japonii, Francji, Anglii, Kanady, Izraela, Hiszpanii, Meksyku, Indii prezentując całą skalę współczesnego rozumienia świata przez sztukę, różnorodność kultur, tradycji. Na kolejnych pokazach pojawiali się artyści najwybitniejsi o światowej sławie, ale i młodzi, odkrycia ostatnich czasów. ”Performance jest dzianiem się - pisze wieloletni uczestnik i współtwórca festiwalu, klasyk sztuki performance w Polsce, Jan Świdziński - różniąc się od sztuki tradycyjnej, która jest istnieniem niezależnie od czasu czy miejsca. Performance istnieje tu i teraz w całym specyficznym kontekście miejsca i czasu, w którym się odbywa. Robiąc performance zacieramy różnice między sztuką a rzeczywistością, miedzy tym, co sztuczne a tym co naturalne.”

XI edycja Festiwalu poświęcona jest szerokiej prezentacji sztuki performance 3 Ameryk: Północnej, Środkowej i Południowej. Jest to pierwsza w Polsce i prawdopodobnie pierwsza w Europie propozycja twórczej konfrontacji tego, co aktualne w amerykańskiej sztuce performance, ze sztuką europejską. Cel ten osiągnięty zostanie dzięki uczestnictwu w tym projekcie artystów i teoretyków sztuki reprezentujących Europę i Ameryki.
Po raz pierwszy Festiwal jest współfinansowany przez Komisję Europejską w ramach Programu Kultura 2007-2013, jako element 5-letnigo projektu projektu pt. „A space for live art”, realizowanego wspólnie z 7 europejskimi instytucjami artystycznymi z Brukseli, Madrytu, Glasgow, Kuopio, Lubljany, Lyonu, Hamburga.

Zaproszeni artyści:
- Sara Letourneau (Canada)
- Alejandra Herrera (USA)
- Paola Paz Yee (Mexico)
- Julian Higuerey (Venezuela)
- Ignacio Perez (Venezuela)
- Aidana Rico (Venezuela)
- Elvira Santamaria (Mexico)
- Carlos Monroy (Colombia)
- Marcio Shimabukuro (Brazil)
- Pilar Talavera (Peru)
- Leticia Santa Cruz (Aregentina)
- Leonardo Gonzalez (Chile)
- Jonathan Vivanco (Chile)
- Alejandro Leonhardt (Chile)
- Richard Spartos (USA)
- Alexander Del Re (Chile)
- Anna Kalwajtys (Poland)
- Przemysław Kwiek (Poland)
- Michelle Browne (UK)
- Johanna Householder (Canada)
- Fabien Montmartin (France)
- Grupa Łuhuu! (Poland)
- Belen Cueto (Spain)
- Ryszard Piegza (France)
- Tina Valentan (Slovenia)
- Małgorzata Butterwick (Poland)
- Peter Baren (Netherlands)
- Gaetan Rusquet (Belgium)
- Pepe Murciego & Roxana Popelka (Spain)
- Jan Świdziński (Poland)
- Grupa Artystyczna Restauracja Europa (Poland)
Krytycy/Dokumentaliści- Josefina Alcazar (Mexico)
- Łukasz Guzek (Poland)
- Małgorzata Butteriwck (Poland)
- Tamina Hauser (Chile)
- Nieves Correa (Spain)
- Hilario Alvarez (Spain)






foto:P.Sulej